2.01.2016

Rozdział 09

Valerie POV.
- Nienawidzę cię! - rzuciłam kolejnym szklanym naczyniem, który znalazłam po drodze przemieszczając się z każdego kątka mojego domu.
- Masz prawo, ale nie musisz. To tylko udawanie! - powiedział z widocznym spokojem w sobie, Ashton.
- Ty nieznośny gnojku! Kochałam cię, kocham cię! Bardzo mocno, a to co powiedziałeś przed chwilą zraniło mnie! Zraniło mnie i to bardzo! - wrzasnęłam na cały dom. W gardle zaczęło mnie drapać, ale nie przestałam. Jestem zła! Co ja mówię! Jestem wściekła.
- Możesz się uspokoić? - powiedział, dalej siedząc na kanapie i opierając swoje dłonie na stoliku do kaw. Te okropne ręce, które wyrażały brak uczuć kiedy mnie dotykały. Wzdrygnęłam się.
- Nie mogę! Bo wyrządziłeś mi ból! Ból, który długo nie przejdzie! - wrzasnęłam rzucając kolejnym wazonem. Szkło, które rozpadało się na kawałki pomagało z walczącym demonem wściekłości. Rozpalony ogień, który długo nie gaśnie. Wyrzuciłam kolejne szkło. Serio? Ile ja tego w domu mam? Czyżby Emily ma obsesje na punkcie szkła? Czy po prostu wiedziała, że mnie to łagodzi?
- Po co się w ogóle pakowałeś w takie gówno? Hmm? Dla zabawy? Jestem twoją zabawką!? - krzyknęłam i rzuciłam się w jego stronę z pięściami. Waliłam wszędzie, po plecach, w brzuch, poniżej pasa - wszędzie, by tylko wyrządzić taki ból jaki on mi zrobił. Jednał ujął moje rozwścieczone ręce w swoje i wzmocnił uścisk. Przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Poddałam się, ale wkrótce opamiętałam się. Wyrwałam się z silnego uścisku i z otwartej dłoni uderzyłam go w policzek. Strasznie mocno, bo zaraz odbiło się echem.
- Nienawidzę cię, nienawidzę cię jeszcze gorzej niż poprzednio. Nie mogę na ciebie patrzeć! - warknęłam do niego i patrząc się na niego miałam ochotę go zniszczyć. 
- Nie prawda. Kochasz mnie, a ty dobrze wiesz że ja ciebie.
- Wynoś się! Nie chcę cię widzieć! Ani teraz ani dalej w moim życiu! Ty nic nie warta szmato, jeszcze mi za to zapłacisz! - pokazałam mu na drzwi - Wynoś się!
Popatrzył na mnie smutno ostatni raz, ale nie złamałam się na ten wyraz twarzy. Nie tym razem, gdy serce kraja się z bólu. Kiedy drzwi skrzypnęły i zamknęły się pobiegłam do swojego pokoju i panicznie chowałam wszystkie swoje ubrania do mojej walizki. Ledwo się zamykała, ale dopięłam swego i zapięłam ją. Kiedy skończyłam załączyłam laptopa i weszłam na stronę lotów do Australii. Musiałam się zobaczyć z przyjaciółką. Musiałam odpocząć od całego tego burdelu.
- Dzień dobry, chciałabym zarezerwować najbliższy lot do Melbourne. - mruknęłam do telefonu i słuchając wypowiedzi. - Tak, dziękuję bardzo. Do widzenia.

- Cześć. Wszystko okej? - zapytała na poczekaniu Emily. Dawno z nią nie rozmawiałam.
- Ch-hyba tak. - zaszlochałam do telefonu. - Mogę do ciebie przylecieć?
- Oczywiście, przecież ci tego nie zabronię. Spotkamy się i pogadamy, co ty na to? - pokiwałam głową, ale nie odpowiedziałam - To dobrze. 
- Wiedziałaś? - zapytałam po nieco dłuższej chwili niezręcznego milczenia. 
- Dopiero w wiadomościach słyszałam i widziałam co się dzieje w Internecie. - powiedziała cicho, w jej głosie było słychać żal i rozpacz?
- Ja też mam coś ci do powiedzenia. Coś związanego z Lukasem. Powinnam ci o tym dawno powiedzieć, ale nie wiedziałam co robić.
- Nic nie szkodzi, prawie o nim zapomniałam. Dopiero niedawno uświadomiłam sobie, że jesteśmy z innych, kompletnie odrębnych, światów dla siebie. - czułam, że to jednak nie była prawda. To był zły pomysł iść wtedy z nią wagarować. 

Obudziłam się ze snu mając nadzieję, że to nie jest rzeczywistość. Zauważyłam, że wpadamy w trans lądowania. Zapięłam pas i przygotowałam się do wyjścia. Po chwili już znajdowałam się na chłodnym, aczkolwiek ciepłym powietrzu. Wzięłam swoje walizki i zaczęłam ruszać przed siebie, gdy ktoś zasłonił mi dłońmi oczy.
- Wiem, że to ty Emily - powiedziałam i uśmiechnęłam się pod nosem. Po chwili odsłoniła mi widok i zaraz zaczęłam ją ściskać w moich ramionach.
- Ciebie też miło widzieć. - powiedziała i wyszczerzyła się. Jej pogodny humor zawsze wpływał na mnie pozytywnie.
- Daj, wezmę twój bagaż. - dosłownie wyrwała mi rączkę walizki i już po krótkim czasie ciągnęła zadowolona po całym lotnisku.
Zaraz przed nami wyrośli chłopaki, których nie znałam. Czasem ich widziałam w telewizji, ale jakoś się nimi tak nie przejmowałam. Jeden z nich podszedł do przyjaciółki i przytulił od tyłu. Ale tylko jeden przykuł moją uwagę. Jest bliźniakiem. Stał i patrzył się na mnie, nie racząc nic mówić. Wystarczyło jedno spojrzenie by zwrócić na niego uwagę.
- To jest twoja przyjaciółka!? - krzyknął chłopak z full cap'em na głowie - Jest niezła!
- Wiem. Moja ślicznotka. - Emily wystawiła im język, a ja się zaśmiałam pod nosem.
- Taak, twoja kochanie. - pocałowałam ją w policzek i zaśmiałam się. Pomimo ciężkich ostatnich paru godzin, czułam że to było odpowiednie towarzystwo by przegrało z Ashton'a zachowaniem.
- Zostaje u nas - zdecydował dotychczasowo milczący chłopak - Jestem Jai. Luke i Beau to moi bracia, a wiem że zgadniesz który to mój brat bliźniak. - powiedział i zaśmiał się arogancko. Poirytowało mnie jego zachowanie.
- Jasne, patrząc na wasze podobieństwa on będzie milszy i mniej zarozumiały. - warknęłam w jego stronę, kiedy odwrócił się do naszej szóstki plecami.
- Hmm? Coś mówiłaś, rybeńko? - powiedział.
- Tak, ale chyba będę musiała ci załatwić skierowanie do laryngologa, kochanie.
- Kochanie w twoich ustach brzmi tak...tak miękko że mam ochotę słuchać cię cały dzień, na okrągło - odpowiedział, na co nie wiedziałam co powiedzieć. Jedyne co zrobiłam to wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się cwaniacko.
- No, no, no. Widzę, że ostro pogrywacie ze sobą. Może nie będziemy wam przeszkadzać? - powiedział Beau, brat tego wielkodusznego dupka.
- On nie chce ze mną rozmawiać. Oh! Co ja pocznę! - zaczęłam dramatyzować z potencjalnym udawanym akcentem, jak jedna z średniowiecznych dam. Reszta się zaśmiała.
- A tak w ogóle jestem James - powiedział najwyższy i z czarnymi włosami, mający kolczyka w dołeczku. Uśmiechnął się. - To jest Beau, jego już nieco poznałaś. Luke'a i Jai'a poznałaś. - zaśmiał się patrząc na miny bliźniaków.
- Czeeeść... Jestem Daniel. Daniel Sahyounie. Ale możesz mi mówić Skip. - klęknął na jedno kolana i ucałował mnie w rękę. Zaśmiałam się.
- Witaj, rycerzu. Przybyłeś z wielkiej i dalekiej wędrówki by ujrzeć mnie. Bogini słońca, ale pamiętaj olśniewam blaskiem tych co cenię. Jestem...oh, jestem Valerie. - jęknęłam i pochyliłam moje kolana, by oddać schyłki i skrawki zachowań pierwszego zakochania.
- Samym widokiem powalasz, księżno. Czy byłbym taki zaszczycony ująć twe ramię w moje? - powiedział patrząc się na mnie, ale w jego oczach widziałam iskierki żartu i wygłupu. W moich pewnie też je zauważył.
- No pewnie! - pisnęłam i delikatnie wsadziłam moją dłoń w jego ramię. Zaraz jednak całą ekipą, prócz Jai'a wybuchliśmy śmiechem i nie mogliśmy tego powstrzymać.
- Zaczynam was uwielbiać. - uśmiechnęłam się.
- Tak samo jest z Emily. Jesteście świetne! - zaśmiał się James i zaprowadził nas do swojego auta opowiadając, jak to ostatni żart zrobił przyjaciołom na lotnisku.
Szablon by
InginiaXoXo